Czwarty dzień festiwalu Jazz Jantar był dniem premier w polskim wydaniu. Na scenie Sali Suwnicowej wystąpili Sławek Jaskułke oraz międzynarodowy kwartet Macieja Grzywacza PDSN. W kawiarni klubu Żak mieliśmy okazję posłuchać solowych poczynań Tomasza Dąbrowskiego.
Zapowiadając koncert Sławka Jaskułke, Kajetan Prochyra wspomniał swoje pierwsze wrażenie dotyczące trójmiejskiego pianisty, nazywając go wówczas nadzieją polskiego jazzu. Laureat licznych nagród, brał udział w największych światowych festiwalach: North Sea Jazz Festival, Berlin Jazz Fest, Red Sea Jazz Festival, Padova Jazz Festival. Koncertował w ponad trzydziestu krajach i na niemal wszystkich kontynentach świata. W 2006 roku reprezentował Polskę na festiwalu Music Beyond Borders w Hong Kongu, co zaowocowało wydaniem solowej płyty Jaskułke – Hong Kong. Publiczność zgromadzona w Sali Suwnicowej miała okazję usłyszeć premierowe wykonanie materiału pochodzącego z najnowszego albumu Sławka – „Sea”. Bardzo obrazowe, przestrzenne i nastrojowe kompozycje zdawały się hipnotyzować słuchaczy swą wielowątkowością rozwarstwiającą się wokół minimalistycznych motywów przewodnich. Siedzący przy fortepianie, lekko zgarbiony, skrzętnie konstruujący każdy dźwięk, Sławek Jaskułke sprawił, że mogliśmy dotknąć tytułowego morza, w kłębiącym się dymie oraz tafli światła. W krótkiej przerwie między utworami wspomniał, iż album „Sea” nie każdemu przypadł do gustu, mając na myśli pójście w zupełnie innym kierunku stylistycznym, mniej skomplikowanym technicznie, tworząc przestrzeń dla warstwy emocjonalnej. Trzeba przyznać, że po bardzo lirycznej, zmysłowej i dojrzałej płycie „Moments”, konsekwentne dążenie do prostoty w muzyce, umiaru i piękna, które słyszeliśmy podczas premierowego występu w klubie Żak, jest dla Sławka Jaskułke kierunkiem trafionym, wręcz idealnym. Występ został nagrodzony gromkimi brawami oraz uznaniem.
Występ Tomasza Dąbrowskiego jako jedyny nie był związany ze słowem „premiera”. Trębacz obchodził jubileusz trzydziestych urodzin, który powiązał z międzynarodową trasą koncertową (zaplanował koncerty w 30. miastach, 30. różnych krajów – Gdańsk był 10. na liście). Publiczność, która przybyła tamtego wieczoru do Żaka, po raz kolejny wypełniła po brzegi klubową kawiarnię.Stylistyka brzmienia Dąbrowskiego opierała się na twardych, chropowatych frazach improwizowanych, które momentami były bardzo ciche i stłumione nawet dla kogoś, kto zajął miejsce tuż obok trębacza. Było to bardzo zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, iż znaczna część słuchaczy ulokowała się przy barze, prowadząc rozmowy. Można było odnieść wrażenie, że Tomasz Dąbrowski gra tylko dla tych, którzy postanowili podejść bliżej artysty, w odpowiedzi na oddalających się i dyskutujących ludzi. Głębszego wyrazu brzmieniu na pewno dodawała charakterystyczna ekspresja trębacza – pochylony do przodu, tupiąc nogami sprawiał wrażenie chcącego się wyrwać, uwolnić, zlać z publicznością poprzez awangardowe improwizacje. Wydaje mi się, że ta sama publiczność na to nie pozwoliła wbijając wzrok w telefony komórkowe, rozmawiając, czy po prostu, nie słuchając. Być może utwory Dąbrowskiego okazały się być zbyt trudne w odbiorze, ze względu na bardzo awangardową i dość niecodzienną stylistykę. Podczas tegorocznej edycji festiwalu Jazz Jantar obok Matany Roberts i Colina Stetsona, był to trzeci solowy występ muzyka grającego na instrumencie dętym, który jednocześnie spotkał się z najmniejszym entuzjazmem ze strony publiczności.
Drugi, a zarazem ostatni tamtego wieczoru, premierowy występ na scenie Sali Suwnicowej przypadł Maciejowi Grzywaczowi oraz kwartetowi PDSN (Polska, Dania, Szwecja, Norwegia). Nie dość, że artyści zaprezentowali materiał z nadchodzącej płyty, to dodatkowo koncert ów bezpośrednio poprzedzał wejście do studia i zrealizowanie albumu. Grającemu na gitarze Maciejowi Grzywaczowi, na scenie towarzyszyli: saksofonista Jakob Dinesen, kontrabasista Daniel Franck oraz perkusista Håkon Mjåset Johansen. Artyści zagrali wszystkie osiem kompozycji, które znajdą się na albumie „Connected” – mającym być świadectwem na brak istnienia jakichkolwiek granic międzyludzkich odpowiadających za muzykę, ale i nie tylko (stąd również nazwa kwartetu – PDSN). Nie dało się nie odnotować fenomenalnej chemii oraz twórczego porozumienia, które unosiło się na scenie i wędrowało między muzykami. W bezbłędnym pod względem technicznym, premierowym wykonaniu nie zabrakło również miejsca dla partii solowych dla każdego z instrumentalistów – po raz kolejny, podczas koncertów w ramach Jazz Jantar 2014, byliśmy świadkami potężnego ładunku umiejętności zaprezentowanych przez perkusistę, tym razem był to pochodzący z Norwegii Håkon Mjåset Johansen. Improwizatorska wszechstronność artysty utkwiła w pamięci wielu słuchaczy jeszcze długo po zakończeniu koncertu – w rozmowach odbywających się w klubowej kawiarni można było dostrzec zachwyt i wielkie uznanie dla perkusisty. Podczas całego występu na twarzach muzyków jawiła się ogromna przyjemność płynąca z możliwości grania w tak fantastycznym składzie, co spotkało się z dużym zaangażowaniem publiczności w każdy emitowany dźwięk. Nowy skład, nowy materiał, zupełnie nowe spojrzenie na stylistykę kompozytorską oraz improwizatorską Macieja Grzywacza sprawiły, że był to bardzo udany występ kwartetu PDSN.
Polski wieczór z muzyką synkopowaną w ramach festiwalu Jazz Jantar 2014 przejdzie do historii jako wieczór pełen początków, zmian oraz dowodów na słuszność podjętych decyzji w wymiarze muzycznym.
Tomasz Montowski