Trzeci dzień festiwalu Jazz Jantar zdominowało hasło Avant Days i występy, na scenie Sali Suwnicowej Klubu Żak, saksofonistki Matany Roberts oraz kwartetu Rob Mazurek Pulsar. Bardzo ciekawym i mocno kontrastującym dodatkiem był koncert tria Pokusa w ramach nowopowstałego elementu festiwalu Jazz Jantar – Młoda Scena Jazzowa.
Muzyka urodzonej w Chicago Matany Roberts oscyluje wokół eksperymentowania z formą, koncepcyjnego budowania narracji, historii i ekspresji w strukturach improwizatorskich. Podczas jedynego koncertu w Europie Matana wystąpiła w pojedynkę, co było dość odważnym posunięciem, biorąc pod uwagę surowość zaprezentowanego materiału. Kajetan Prochyra, zapowiadając wejście na scenę saksofonistki, wspomniał, iż spośród całego grona wirtuozów tego instrumentu zaproszonych na festiwal, twórczość Matany Roberts jest najbliższa jego sercu. Nie dało się nie zauważyć ogromnego skupienia oraz podziwu, z jakimi konferansjer wsłuchiwał się w ten minimalistyczny akt twórczości.Mając na uwadze współpracę Matany z projektami muzycznymi z przeróżnych środowisk (Black Emperor czy Thee Silver Mt. Zion Memorial Orchestra) można było oczekiwać swego rodzaju przekrojowości, jeśli chodzi o umiejętności techniczne oraz wirtuozerię improwizatorską. Rzeczywistość okazała się być znacznie bardziej stonowana, subtelna oraz momentami melancholijna. Zachwycona Gdańskiem Matana Roberts bardzo szybko zaskarbiła sobie sympatię zgromadzonej w Sali Suwnicowej publiczności. Dodatkowym atutem „wkupującym się” w łaski przybyłych na koncert, była wspólna zabawa muzyczna – saksofonistka poprosiła o emisję określonego dźwięku zaprezentowanego wcześniej. Publiczność bardzo szybko, z uśmiechami na twarzach, zaczęła akompaniować Matanie, która wcieliła się na chwilę w rolę dyrygenta. Zachwycona reakcjami zapytała, czy jest na sali ktoś, kto szuka pracy w Nowym Jorku oraz w dowód jeszcze większego uznania zrobiła zdjęcie wszystkim zgromadzonym tamtego wieczoru słuchaczom. Co ciekawe, fotografia miała być potwierdzeniem tezy, że jest jednak ktoś, kto przychodzi na jej koncerty (podobno jej znajomi z Nowego Jorku mocno podważają ten fakt). Trzeba przyznać, że był to bardzo solidny i, mimo wszystko, udany występ Matany Roberts, który w przyjemny sposób otworzył trzeci dzień festiwalu Jazz Jantar.
Występ zespołu Pokusa został zaplanowany w kawiarni klubu Żak, co znacząco wpłynęło na odbiór muzycznych poczynań młodych artystów. Atmosfera była zdecydowanie bardziej hermetyczna w swym intymnym wyrazie – publiczność ulokowała się tuż obok muzyków, tworząc niemalże zamknięty okrąg. Trio wystąpiło na festiwalu w ramach pierwszej edycji konkursu Młoda Scena Jazzowa, będąc jednym z trzech zwycięzców. Fakt zorganizowania takiego przedsięwzięcia jest bardzo budujący, bowiem stwarza ogromną szansę dla początkujących muzyków jazzowych na występ u boku takich legend jak Rob Mazurek, Branford Marsalis, czy James Carter. Materiał tria Olter, Kryszk, Bryndal opierał się na stopniowo budowanych, trzymających w napięciu improwizacjach, momentami mocno zaskakujących, żywych i bardzo intensywnych. Muzyczny dialog, który prowadzili ze sobą basista (Tymoteusz Bryndal) oraz saksofonista (Natan Kryszk) mógł wprawić w zachwyt zgromadzoną publiczność – młodzieńcza ekspresja, fuzja ciała z instrumentem oraz swego rodzaju zadziorność wypełniły kawiarnię klubu Żak. Młodym muzykom Pokusy zdecydowanie nie brak jest umiejętności oraz potencjału twórczego. Mimo wszystko, chyba największe zainteresowanie wzbudził perkusista – Teodor Olter, syn jednego z twórców gatunku yass oraz zespołu Miłość. Uderzające podobieństwo fizyczne do Jacka Oltera nie było jedynym wspólnym mianownikiem dla obydwu perkusistów. Ekspresja Teodora była iluzorycznie podobna do tej, którą prezentował Jacek – schowany za instrumentem, skulony, głowa lekko spuszczona w dół i skierowana do boku oraz zamknięte oczy. Styl grania młodego perkusisty jest oczywiście sprawą odrębną i indywidualną, czemu dał zdecydowany wyraz opierając się na improwizowanych frazach. Myślę, że ulokowanie występu Pokusy w kameralnej kawiarni był bezbłędnym pomysłem – atmosfera bliskości obcowania z jazzową improwizacją w młodym wydaniu jest fenomenalnym doświadczeniem.
Jako ostatni tamtego wieczoru na scenie Sali Suwnicowej pojawił się Rob Mazurek Pulsar Quartet. Pochodzący z Chicago muzyk to bodajże jeden z najbardziej pracowitych i kreatywnych jazzmanów. Od lat jest związany chicagowską sceną eksperymentalną. Do udziału w projekcie Pulsar Quartet zaprosił Angelicę Sanchez (piano), Matta Luxa (gitara basowa) oraz Johna Herdnona (perkusja), znanego rockowej publiczności jako członek zespołu Tortoise. Zanim jednak muzycy wyszli na scenę, na jej deskach ponownie pojawił się Kajetan Prochyra, który zaprosił Matanę Roberts do udziału w zapowiedzi następnych artystów. Konferansjerzy uraczyli nas historią związaną z fascynacją saksofonistki Robem Mazurkiem (uważa go za jednego z najwybitniejszych jazzmanów) oraz muzykami zaangażowanymi w projekt Pulsar. Artyści zaprezentowali materiał pochodzący z wydanego w roku 2012 albumu Stellar Pulsations. Płyta jest wyrazem zerwania ze skomputeryzowanym przetwarzaniem dźwięków oraz samplingu, które tak bardzo uwielbia Rob Mazurek. W zamian oferuje formę bardziej tradycyjną, bliższą głównemu nurtowi jazzu, co również było słychać podczas sobotniego koncertu. Rob Mazurek Pulsar Quartet zaprezentował się publiczności zgromadzonej w Sali Suwnicowej jako zespół o podwójnym, kontrastującym, aspekcie twórczym. Z jednej strony otrzymaliśmy romantyczne, smooth-jazzowe kompozycje, którym intensywności dodawało subtelne brzmienie kornetu. Po drugiej stronie znalazły się mocne, szybkie i zaskakujące frazy improwizowane – Rob Mazurek, dla każdego z muzyków, robił miejsce zarówno muzycznie, budując napięcie, oraz fizycznie, przesuwając się na bok sceny. Elementem, który chyba najbardziej utkwi w pamięci publiczności, był popis perkusisty, Johna Herdnona. Muzyk wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności dając upust drzemiących w nim pokładów energii, emocji oraz ekspresji – momentami można było odnieść wrażenie, że lada moment wystrzeli w powietrze. Kolejnym, ciekawym elementem, było wykonanie bardzo zróżnicowanej pod względem formy, nowo powstałej kompozycji. Rob Mazurek wcielił się na moment w rolę dyrygenta wskazując muzykom kiedy winni przestać, a kiedy zacząć, grać.
Zewsząd dochodziły mnie głosy jakoby występ młodego tria Pokusa nieco przyćmił Matanę Roberts – dołączam się do tego grona, ponieważ muzyczne poczynania saksofonistki w wydaniu solowym nie oddają w pełni jej możliwości oraz umiejętności łączenia różnych stylów muzycznych. Rob Mazurek natomiast pokazał, że rozpoczęcie prac nad projektem Pulsar Quartet było decyzją godną podziwu oraz licznych braw, które muzycy otrzymali wczorajszego wieczoru.
Tomasz Montowski