Koncert w Klubie UCHO w Gdyni rozpoczął się jednak nie od występu JARBOE a gdańskiego duetu który tworzą: Piotr Cisak i Paweł Olesiński. Ich muzyka oscylowała między ambientem, noisem a eksperymentem. Jej tłem były wizualizacje przedstawiające ciało kobiety w tle lasu i wody. Kobiecy, subtelny i wolny ruch na czarnobiałym tle, mocno harmonizował z muzyką dodając jej wdzięku i emocji.
Kolejnym etapem koncertu był występ Helen Money, awangardowej amerykańskiej wiolonczelistki i kompozytorki. Jej występ potrafił zaczarować publiczność, swoim minimalizmem i energią zarazem. Jedna osoba z wiolonczelą i przystawkami na scenie, wydobywała wręcz heavy metalowe brzmienia pobudzając zmysły a potem obniżając poziom dźwięku wprowadzała w stan nieco psychodelicznej ekstazy. Oczekując wejścia na scenę JARBOE, można już było oczekiwać kolejnych uniesień. Tak się też stało.
Postać wokalistki i jej akompaniatorki Helen Money wyznaczyły pewien standard koncertu. Bez wizualizacji i ze skromnym oświetleniem. Artystki prosto ubrane, bez wielkiego makijażu, zarysowały swoim wyglądem scenicznym, w sposób bardzo wyraźny, jakiego przekazu muzycznego widzowie mogą oczekiwać. Piękny i głęboki głos Jarboe korelował doskonale z wiolonczelą Helen. To był z całą pewnością wyraz prawdziwej sztuki i artyzmu. Jakże czasem proste środki wystarczą by zachwycić. Nie mieliśmy wprawdzie możliwości usłyszenia całej skali jej głosu, ale chociaż na koniec koncertu można było poznać jego próbkę. Z pewnością pozostał również pewien niedosyt. Koncert był za krótki, prawie jak przerwany w połowie. Nawet kilku minutowe brawa publiczności nie były w stanie wprowadzić ponownie na scenę JARBOE. Tak czy inaczej było znakomite wydarzenie artystyczne, które po raz kolejny pokazało że prawdziwa sztuka broni się sama, bez dodatków i całego blichtru z tym związanego. Pamiętajmy jednakże, że takie wydarzenia na długo zostawiają trwały ślad w naszych umysłach.
Jacek Ciołek