Tricky w B90 – relacja

Tricky. Definicja muzycznego ekscentryzmu, scenicznej charyzmy oraz twórczej konsekwencji. 29 października wystąpił  w gdańskim klubie B90 w towarzystwie trzyosobowego zespołu – perkusisty Luka Harrisa, gitarzysty Tristana Cassela-Delavois oraz wokalistki Francesci Belmonte.

Zanim jednak Brystolczyk pojawił się na scenie, o muzyczne wprowadzenie nas w tamten wieczór zadbał trójmiejski zespół Bubble Chamber, który zaprezentował materiał ze świeżo nagranej i jeszcze nie wydanej płyty.  Kompozycje, które mieliśmy okazję usłyszeć były osadzone w mrocznej, momentami dubstepowo-witchhous’eowej, elektronice.  Całość została zaaranżowana na gitarę basową (Michał Górecki) oraz perkusję (Jacek Prościński). Muzykom towarzyszył, zastępujący tamtego wieczoru DJ’a Nawiasa, Michał „Goran” Miegoń. Występ zespołu Bubble Chamber trwał zaledwie 30 minut, jednak mimo wszystko publiczność została bezbłędnie ukierunkowana na to, co miało się jeszcze wydarzyć tamtego wieczoru. Obok uczucia muzycznej adekwatności oraz kunsztu w poruszaniu się po brzmieniach elektroniki, pozostał niedosyt oraz poczucie, że byłem świadkiem najlepiej dobranego zespołu supportującego.

Czteroosobowy zespół Tricky’ego wyszedł na scenę przy akompaniamencie utworu „Feeling Good” Niny Simone. W mroku można było dostrzec spuszczone głowy muzyków –  skupionych, gotowych, by porwać wygłodniałą publiczność do świata pod tytułem „Adrian Thaws”. Imieniem i nazwiskiem Tricky’ego zostało również sygnowane najnowsze jego wydawnictwo. Płyta zaskakuje przede wszystkim muzyczną różnorodnością i jest swoistym aktem sprzeciwu wobec wszystkich tych, którzy kojarzą artystę tylko i wyłącznie ze stylistyką trip-hopową. Na krążku możemy doszukać się wpływów muzyki reggae, popu, jazzu, czy bluesa oraz rozmaitych, elektronicznych eksperymentów.Album „Adrian Thaws” był również motywem przewodnim dla środowego koncertu. Okrojony zespół (nie było basisty) zaaranżował niemalże wszystkie utwory w stylistyce rockowej, przesterowanej i brudnej, co niejako przełożyło się na brak różnorodności zawartej w wersji studyjnej płyty.  Gitarowe brzmienie oznaczało potężną dawkę energii, która wyłaniała się z każdego taktu, gestu oraz ruchu muzyków. Cała atencja skupiała się, mimo wszystko, na Tricky’m – zdawał się całym sobą odczuwać każdy dźwięk, który wydobywał się zza jego pleców. Pełnił również rolę dyrygenta, wskazywał moment, w którym Francesca Belmonte weźmie na swoje barki całą sekcję wokalu, decydował o tym, kiedy dane utwory winny się skończyć (niektóre były urywane nagle, niespodziewanie) oraz często konsultował się z pozostałymi muzykami.  Zaangażowanie, którym Tricky obdarował publiczność zostało bardzo szybko docenione salwą braw, uśmiechów oraz muzycznym współodczuwaniem tego wydarzenia. Zdarzały się momenty, w których artysta zabierał mikrofon Francesce Belmonte, rzucał statywami oraz pozbył się okrycia wierzchniego odsłaniając umięśniony tors. Podczas wykonywania ostatniego utworu na bis, zaprosił publiczność na scenę, pozbył się granicy, którą przecież każdy z nas chciałby przekroczyć, będąc na koncercie ulubionego artysty.

Koncert, poza kilkoma niedociągnięciami technicznymi, trzeba uznać za bardzo udany. Preludium w postaci mrocznego, a zarazem tak fenomenalnie świeżego brzmienia Bubble Chamber  oraz część właściwa – muzyczna podróż do świata Tricky’ego, podczas której mogliśmy podziwiać metafizyczny aspekt twórczości Adriana Thawsa.

Sprostowanie: Po otrzymaniu wiadomości e-mail od zespołu Bubble Chamber chcielibyśmy sprostować, że Michał Miegoń od października 2013 jest stałym członkiem zespołu. Znacznie przyczynił się do powstania materiału na płytę, która ma się ukazać również z jego udziałem.

Tomasz Montowski