19 Wiosen i Bruno Światłocień – relacja z koncertu.

Była wtedy taka pora roku, w której cień zaczynał ustępować światłu, co zazwyczaj oznacza, że nieuchronnie zbliża się wiosna. Dla niektórych dziewiętnasta po raz pierwszy w życiu, dla innych po raz kolejny. W takich okolicznościach przyrody przyszło sprawdzić jak na żywo w klubie Ucho prezentuje się wejherowski zespół Bruno Światłocień oraz pochodzące z Łodzi 19 Wiosen.

Po nagraniu dwóch płyt zatytułowanych Czerń i cień I oraz II najmroczniejszy zespół z Pomorza skupia się na aktywności koncertowej. Po objechaniu kilkunastu miast i miasteczek w północnej Polsce przyszła pora, aby ponownie zagrać w gdyńskim Uchu. Tym razem zespół pojawił się bez klawiszy w czysto gitarowym składzie. Brak jednego instrumentu praktycznie nie zmienił charakteru muzyki Bruno Światłocienia, czyli wolnych, mrocznych kompozycji z mantrycznymi melodeklamacjami Bronisława Ehrlicha. Odrobinę żwawszej ludycznej rytmiki pojawiło sie jedynie w utworze Duszpasterz ze społecznie zaangażowanym tekstem: Poszedł Jasiek do kościoła, do zachrystii ksiądz go woła. Ministrantem Cię uczynię, mały teścik Cię nie minie. Nie bój się Jasiek, to rzecz jest pańska, swego pasterza po jajkach głaskać. Uważaj mamo, uważaj tato, zboczeniec okryty sakralną szatą.

Najlepsze zespoły to te, których nie da rady w jakikolwiek sposób zaszufladkować. Jednym z nich jest łódzkie 19 Wiosen, którego rdzeń stanowią klawiszowiec Grzegorz Fajngold oraz wokalista Marcin Pryt. Dodatkowym atutem takich zespołów jest oryginalność ich członków. Jak wieść niesie ćwierć wieku temu pan Fajngold zwykł chodzić w stroju z epoki baroku obecnie od szarego tłumu i kolorowej punkowej publiczności odróżnia go sympatyczny tatuaż Modern Talking na przedramieniu.
Zespół 19 Wiosen niedawno wydał dobrze przyjętą płytę pt. Cinema natura, w związku z czym większość piosenek zagranych na żywo stanowił repertuar z tego krążka. Co urzeka w piosenkach 19 Wiosen to przedstawiony w nich świat. Pozornie codzienne sprawy takie jak podróż autobusem Solaris Urbino czy miłość Henryka i Marioli opisane są przez człowieka, którego wzrok sięga dalej i obejmuje więcej niż przeciętnego przechodnia. Jednak aby publiczność nie oddała sie górnolotnym refleksjom między piosenkami Marcin Pryt uprawia konferansjerkę wprost nawiązującą do zwyczajów z festiwalu piosenki w San Remo.